Urodziny w żałobnym nastroju i odżyła cenzura!?
Najczarniejszy scenariusz się ziszcza. 5 grudnia 2018 na Nadzwyczajnym Walnym Zgromadzeniu spółki Bukowianka S.A. akcjonariusze podjęli uchwałę o rozwiązaniu i likwidacji spółki. W 70. Rocznicę urodzin firmy…
4 grudnia 1948 roku rozpoczęła działalność Fabryka Czapek – Bukowskiej Spółdzielni Pracy, późniejszej Bukowianki, którą założyły 22 osoby przynosząc do zakładu swoje prywatne nożne maszyny do szycia. Entuzjazm wtedy był ogromny, nadzieja na pracę i zarobki. Był to piękny prezent na nadchodzące święta i Nowy Rok. Od tego czasu rozpoczął się rozkwit Bukowianki. Zakupiono nowocześniejsze, elektryczne maszyny do szycia, w 1964 roku zakład przeniósł się z ciasnych pomieszczeń produkcyjnych w Rynku do nowego zakładu przy ul. Otuskiej. Na tym nie poprzestano, wybudowane zostały i przestronny magazyn, sklep firmowy, szkoła przyzakładowa i w 1990 roku oddano do użytku drugi, nowoczesny, piętrowy budynek produkcyjno- administracyjny, a wszystko finansowane z własnych środków, wypracowanych przez załogę.
Główna produkcja to piżamy i koszule męskie, które zyskały sobie sławę na rynku krajowym, a później także i bluzki dla klientów z krajów Europy Zachodniej. Właściciele znanych marek z Niemiec i Szwecji bardzo cenili sobie współpracę z Bukowianką za wysoką jakość i terminowość. Załoga doceniała bardzo dobre warunki pracy , zarobki miała zadowalające, a trzynastki pewne. W 1995 roku Spółdzielnia Pracy Bukowianka przekształciła się w Spółkę Akcyjną, zaspokajając zobowiązania wobec byłych, jak i aktualnych członków spółdzielni.
Niestety, czas przemian ustrojowych przyniósł i dla nas złe wieści. Pieniądz wygrał z rzetelnością, odpowiedzialnością i uczciwością. Przyszedł do nas klient z dużą kasą i wykupił akcje od akcjonariuszy – byłych członków spółdzielni, w części od pracowników, jak i emerytów. Większościowy udział wykupili ludzie niezwiązani z branżą, z przemysłem odzieżowym, ludzie, którzy nigdy nie mieli kontaktu z handlem koszulami i bluzkami.
Nowi właściciele rozpoczęli od majstrowania przy statucie spółki, który poprzez większościowy udział dostosowali do własnych potrzeb. Następnie zaczęli dzielić majątek spółki i go sprzedawać. Trwało to 8 lat, a kończy się jak na początku artykułu. To jest smutny prezent na święta i Nowy Rok.
Żal nam pracowników, których pozostało ponad siedemdziesięcioro, a którzy zostaną wyrzuceni na bruk. Żal akcjonariuszy, którzy nie zdążyli sprzedać akcji, bo liczyli na dywidendy. Jest ich wielu, a tracą w wartości nominalnej około 600 tys. zł, choć dzisiaj w aktualnej sytuacji akcje są bezwartościowe. Spółka jest zadłużona na setki tysięcy, a nie widać żadnych nadziei na poprawę. Wprawdzie prawnik spółki opowiadał, że likwidacja może być cofnięta, ale w to nikt nie wierzy. Spółka ratuje się sprzedażą dwóch ostatnich działek, lecz one nie starczą na zaspokojenie zobowiązań wobec Skarbu Państwa i wobec pracowników. Spółka ma produkcję zarezerwowaną tylko do końca 2018.
Jest jeszcze jeden smutny aspekt działalności nowego kierownictwa. W roku 1968 na polecenie ówczesnego prezesa Bukowianki – Marcelego Jeńca powołano do życia Koło Emerytów i Rencistów Bukowianki. O tym piszą panie emerytki w tegorocznym numerze 9 ,,Kosyniera Bukowskiego”. Koło było bardzo aktywnie wspieranie przez poprzednie kierownictwo. Nowe szefostwo z Poznania nie sprzyjało naszej działalności. Działamy teraz na własny rachunek i zapraszamy wszystkich pokrzywdzonych wraz z rodzinami. Wspomina się tam najlepsze czasy Bukowianki.
Ten neon, który był symbolem przez wiele lat w naszym mieście, jest prawdopodobnie wygaszony na zawsze. Symbolem w mieście niech zostanie świąteczny renifer z saniami, który już jako prywatna osoba przekazałem miastu.
Bolesław Przybylski
Jest jeszcze jeden aspekt sprawy, bowiem Pan Bolesław podjął starania, aby identyczna treść została opublikowana w Kosynierze Bukowskim i … sami przeczytajcie:
Odżyła cenzura!?
Jako były prezes spółki Bukowianka SA, chciałem na łamach „Kosyniera Bukowskiego” poinformować miejscowe społeczeństwo o krytycznej sytuacji w moim dawnym zakładzie, o czym przekonałem się na walnym zgromadzeniu akcjonariuszy 5 grudnia. Ustaliłem 9 grudnia, że materiały do wydrukowania w numerze na ten miesiąc można składać do następnego dnia. Przekazałem tekst drogą elektroniczną. Jakież było moje zdziwienie reakcją redaktora naczelnego – najpierw powiadomił mnie, że już jest za późno, zaraz potem, że nie ma już miejsca, a następnie, że tekst ma techniczne usterki. Dostarczyłem więc wersję papierową, to usłyszałem, że będzie potrzebne zasięgnięcie opinii radcy prawnego (nie rozumiem z jakiego powodu). Ale ostatecznie doszliśmy do porozumienia, iż tekst się ukaże.
Niestety, artykuł nie został zamieszczony w grudniowym Numerze, a sprawa dotyczyła przecież tego miesiąca. Skąd ta blokada? Mam prawo przyjąć, że to przejaw cenzury. Niepojęte.
Bolesław Przybylski
Z redakcyjnego obowiązku zapytaliśmy redaktora naczelnego Kosyniera Bukowskiego, Pana Hubert Wejmanna o zaistniałą sytuację. W odpowiedzi usłyszeliśmy, że „materiał Pana Bolesława Przybylskiego wpłynął do redakcji Kosyniera Bukowskiego po zamknięciu grudniowego numeru”.
Nie, to nie jest fejk. To się wydarzyło rzeczywiście, tyle, że pisaliśmy o tym 18 grudnia 2018 roku. Postanowiliśmy Wam trochę poprzypominać bukowskie wydarzenia sprzed kilku lat, a w archiwum trafiamy na ciekawe zdjęcia i informacje. Niektórzy z Was zapewne się na nich poznają :-).