Magiczny wieczór słowiańskich Motanek w dawnej Synagodze

Średniowieczna chrystianizacja obszarów i plemion słowiańskich, tworzących później zręby państwowości określanej przez historyków wspólną, umowną nazwą Księstwa Polan, w wielu miejscach obywała się z pomocą ognia i miecza i skutkowała ostateczną, fizyczną eksterminacją przedchrześcijańskich, pierwotnych społeczności lokalnych. Ten zamierzchły, makrospołeczny proces, pomimo całej swej brutalności i bezwzględności, nie zdołał na trwałe wykorzenić mistycznych i magicznych wierzeń, obyczajów i obrzędów, które symbiotycznie łączyły człowieka z Naturą i które od tysięcy lat zakotwiczone były w zbiorowej świadomości ocalałych z pogromów chrześcijańskich neofitów.
Rytm życia słowiańskich społeczności trwale zespalał ludzi z przyrodą i sprawiał, że człowiek stanowił byt nierozerwalnie i immanentnie z nią związany. Zmieniające się pory roku zamykały ludzkie życie w zamknięty i powtarzający się cykl odrodzenia, życia, obumierania i śmierci. Już od czasów człowieka z Neandertalu ludzie tworzący pierwotne kultury oddawali cześć zmarłym ciałom swoich bliskich i kultywowali intuicyjną wiarę w odrodzenie i nieśmiertelność ludzkiej duszy. Te uniwersalne wierzenia i towarzyszące im obrzędy w procesie akulturacji zostały następnie zaszczepione na grunt kultury chrześcijańskiej i funkcjonują w niej do dziś jako katolickie święta.
Czas obumierającej przyrody i liści spadających z drzew już dla ludzi tworzących zamierzchłe, przedchrześcijańskie kultury był okresem, w którym zasłona oddzielająca świat żywych od świata zmarłych stawała się półprzeźroczysta, subtelna, ledwo dostrzegalna i delikatna. Odkąd rytm ludzkiego życia w postępowej i zaawansowanej jak na średniowieczne standardy cywilizacji chrześcijańskiej wyznaczać zaczął kalendarz gregoriański, to noc z 31 października na 1 listopada stała się mistycznym czasem, w którym dusze zmarłych mogły komunikować się z żywymi i w którym słowiański obrzęd Dziadów na mocy papieskiego dekretu ustalony został Świętem Zmarłych lub Dniem Wszystkich Świętych.
W teraźniejszym, pogrążonym w chaosie świcie, powszechny dostęp do informacji, pandemia, wojna w Ukrainie, groźba wybuchu III wojny światowej, kryzys religii pojmowanej jako instrument władzy, narzędzie kontroli społecznej i utrzymywania monopolu na prawdę o świecie i życiu, upadek moralnego autorytetu kościoła katolickiego, kryzys klimatyczny, stan balansowania na granicy katastrofy ekologicznej i kryzysu cywilizacyjnego, skrajna eksploatacja zasobów naturalnych Ziemi, przeludnienie naszej planety, atrofia więzi społecznych – wszystko to sprawia, że człowiek żyjący w ciągłym biegu codzienności i rutyny XXI wieku, w chwilach zatrzymania i oddechu, coraz częściej zastanawia się nad swoim miejscem i rolą jaką powierzyło mu życie na planecie Ziemia. Nie wybiega już w przyszłość, bo ta – jak nigdy dotąd – jawi się przed nim niewyraźnie, a jeśli już wyłaniają się z niej jakieś kształty, to mają one ostre krawędzie i ponure barwy. Człowiek dziś zatrzymuje się w „tu i teraz”, spogląda wstecz i szuka swoich korzeni, szuka więzi, która w naturalny sposób łączyłaby go z Naturą. Jego świadomość i wzrok coraz częściej kierują się w stronę mistycznych i magicznych wierzeń, obyczajów i obrzędów, które niegdyś symbiotycznie łączyły go z jego naturalnym środowiskiem życia i spajały go z Matką Ziemią.
W słowiańskiej tradycji nasze pra, pra, pra…babcie wszystkie ważne życiowe sprawy powierzały Sile Wyższej za pośrednictwem motanych przez siebie lalek. Tworzyły lalki w intencji udanych związków małżeńskich, płodności, zdrowego potomstwa, w intencji własnego zdrowia, życiowej energii, mądrości, wiedzy, rozwoju duchowego, obfitości, ochrony domostwa, dobrych plonów, powodzenia w interesach, bezpiecznej podróży, spokojnego snu. Poszczególne intencje symbolizowały zioła i zboża umieszczane w głowie lalki. W tworzeniu motanek używano ziół takich jak krwawnik, który zapewniać miał miłość, chronił od złego, dawał odwagę i moc psychiczną. Ruta miała pomagać u uzdrawianiu, gwarantować dobre zdrowie i moc psychiczną. Lawendę w motankach używały osoby, dla których życiowym celem było osiągnięcie szczęścia, miłości, spokoju i harmonii. Bylica zapewniała ochronę astralną, wewnętrze oczyszczenie i wewnętrzną moc. Podobnie działał arcydzięgiel, który miał chronić od złego i przynosić uzdrowienie. Ziele ostrożenia, stosowane do dziś i znane pod nazwą „czarciego żebra” miało zapewniać oczyszczenie energetyczne, ochronę, spokój i harmonię, skuteczne było też w odczynianiu uroków i klątw. Rzepik zapewniał silną ochronę, umożliwiał odczynianie uroków i przynosił zdrowy sen.
Z perspektywy teorii relatywistycznej* Alberta Einsteina, która na początku XX wieku zrewolucjonizowała newtonowski model porządkowania znanej nam rzeczywistości, w którym przyczyna poprzedza skutek i organizuje zdarzenia w logiczny ciąg przyczynowo – skutkowy osadzony w linearnie płynącym czasie, w kontekście najnowszych wyników badań fizyki kwantowej i teorii pola punktu zerowego**, zaskakujący okazuje się jest fakt, że już w czasach przedchrześcijańskich kobiety żyjące w symbiotycznym związku z Naturą, intuicyjnie i z wyprzedzeniem wyrażały wdzięczność tworzonym przez siebie lalkom za spełnienie powierzonych im intencji, ofiarując im drobne podarunki, tzn. intuicyjnie wyrażały wdzięczność za skutek, który poprzedzał przyczynę.
Magiczny wieczór Motanek, który zgromadził mieszkających na terenie naszego miasta i gminy obywateli Ukrainy, członów Stowarzyszenia Gród Zalesie oraz sympatyków i członków naszego Stowarzyszenia MY! Wolna Gmina Buk był momentem, w którym na parę godzin ożyła słowiańska tradycja motania intencyjnych lalek bez użycia igły do szycia, z zastosowaniem naturalnych materiałów i ziół, których bogactwem i leczniczymi właściwościami od tysięcy lat obdarza nas Natura. W czasach naszych zamierzchłych przodków tworzeniem lalek zajmowały się wyłącznie kobiety, ale 17 listopada 2022 r. w miejscu dawnej Synagogi zadziała się magia, tradycja ożyła i poddała się ewolucji, nikogo przy tym nie wykluczając. Energia żeńska połączyła się z pierwiastkiem męskim, tworząc integralną całość, zupełnie jak dwie strony jednej monety. Intencjyjne lalki tworzyły kobiety i mężczyźni, dziewczyny i chłopaki.
Słowiańską patronką naszego listopadowego spotkania w dawnej Synagodze była Zadanica, zwana również Żadanicą, czyli motanka o precyzyjne wyznaczonej misji, która w zamiarze jej twórcy powinna spełnić konkretne zadanie. Każdy z uczestników spotkania, ze skrawków naturalnych tkanin, włókien, przędzy, zbóż i ziół wykonał własną, osobistą lalkę, której powierzył swoje własne, osobiste, marzenia, życzenia, cele i intencje. Gotową, umotaną bez użycia igły do szycia lalkę należało powitać, skomplementować, wyrazić wdzięczność i obdarować drobnym prezentem, który miał zagwarantować spełnienie i urzeczywistnienie intencji, lub – używając współczesnej terminologii fizyki pola punktu zerowego – miał wysoce uprawdopodobnić manifestację intencji.
Dla uczestników spotkania wieczór motania osobistych Zadanic miał nie tylko znaczenie kulturoznawcze i etnograficzne, był nie tylko możliwością, dzięki której mogli oni zapoznać się i ożywić pradawną, słowiańską tradycję naszych żeńskich przodków, ale z uwagi na czas obumierania przyrody w naszej szerokości geograficznej i celebrowane niedawno w naszej kulturze Święto Zmarłych, wieczór ten stał się momentem upamiętnienia i oddania czci naszym przodkom z linii kobiecej.
Za sprawą książki autorstwa Mark’a Wolynn’a pt: „Nie zaczęło się od Ciebie. Jak dziedziczona trauma wpływa na to, kim jesteśmy i jak zakończyć ten proces”, listopadowy wieczór zyskał dodatkowo moc terapeutyczną i – szczególnie w kontekście wojny w Ukrainie i zagrożenia wybuchem III wojny światowej – stanowił formę uwolnienia od traumatycznych emocji naszych przodów, które odziedziczyliśmy po nich i które zapisane są w naszym DNA od czasów I i II wojny światowej.
Z opublikowanych, ale nieznanych szerszej opinii wyników badań jednej z subdyscyplin współczesnej genetyki, zwanej epigenetyką, specjalizującej się w badaniu ekspresji i aktywizacji genów na skutek negatywnych warunków i negatywnych bodźców napływających ze środowiska wynika, że doświadczone przez nas traumy, czyli nieuwolnione i stłumione negatywne emocje, uczucia i myśli nie tylko zmieniają ekspresję genów w naszym DNA za naszego życia, ale traumy, czyli nieuwolnione i stłumione negatywne emocje, uczucia i myśli dziedziczymy także po naszych przodkach do trzeciego pokolenia wstecz! Szczególne znaczenie w procesie dziedziczenia traum odgrywa linia żeńska naszego rodu, której znaczenie w systemach społecznych opartych na patriarchacie jest celowo ignorowane i marginalizowane. Badania genetyczne dowodzą, że już w komórce jajowej, jaką wytworzył organizm naszej babci z linii żeńskiej, znajdowała się komórka blastyczna, z której powstaliśmy my sami.
Jeśli chodzi o proces dziedziczenia nieuwolnionych i stłumionych, negatywnych emocji, uczuć i myśli zapisanych w naszym DNA, to dla łatwiejszego zrozumienia mechanizmu można posłużyć się następującym przykładem. W olbrzymim skrócie – nasze ciało składa się z tkanek, tkanki zbudowane są z komórek, centralnym miejscem każdej komórki jest jądro komórkowe, w którym w postaci podwójnej helisy kwasu dezoksyrybonukleinowego (DNA) znajduje się większość naszego materiału genetycznego, DNA jest aminokwasem, a więc substancją chemiczną złożoną z pierwiastków, pierwiastki zbudowane są z atomów. Na poziomie subatomowym – w skład atomu wchodzą protony, neutrony i elektrony. Jeśli znajdujący się wewnątrz atomu proton powiększylibyśmy do wielkości jabłka, to najbliższy elektron znajdowałby się w odległości 2 km i miałby wielkość kryształka soli. 99,9999999… przestrzeni atomu jest pusta, wypełnia ją energia, która sprawia, że nasze ciała złożone z wielu substancji chemicznych poruszają się i żyją i to niezależnie od naszej woli. Ta energia to krążące w ciele emocje, uczucia i myśli.
Człowiek, na skutek traumatycznych wydarzeń, czyli negatywnych warunków i negatywnych bodźców napływających ze środowiska, doświadcza intensywnego wyrzutu hormonów stresu do organizmu – kortyzolu, adrenaliny i noradrenaliny, które już w doświadczającym traumy pokoleniu zmieniają ekspresję genów, czyli – dużym uproszczeniu – zmieniają sposób, w jaki nasz umysł i nasze ciało poprzez zachodzące w organizmie reakcje hormonalne, na poziomie mentalnym, behawioralnym i somatycznym reaguje na zagrożenia i negatywne bodźce napływające ze środowiska. Mechanizm ten jest podstawą ewolucji każdego gatunku, również, a może – ze względu na stopień złożoności – przede wszystkim gatunku ludzkiego. Unikanie zagrożeń jest konsekwencją i katalizatorem wykształcania mechanizmów adaptacyjnych i w dłuższej perspektywie czasowej gwarantuje przetrwanie homo sapiens jako gatunku. Choć wykształcanie mechanizmów adaptacyjnych opartych na unikaniu zagrożeń poprzez emocje, uczucia i myśli, takie jak niepokój, strach czy lęk znany jest nauce od czasów Karola Darwina, to dla współczesnej epigenetyki kluczowe znaczenie ma opracowanie mechanizmów uwalniania i pozbywanie się balastu negatywnej energii, która w formie zakodowanych w naszym DNA i kumulowanych przez poprzednie generacje negatywnych emocji, uczuć i myśli, zaburzać może prawidłowe funkcjonowanie naszego organizmu i prowadzić może do wielu chorób, które objawiają się później na poziomie somatycznym. Jak dowodzą ostatnie badania z dziedziny psychosomatyki, która ludzkie ciało i umysł obejmuje w sposób całościowy i holistyczny, 90% chorób i dolegliwości, jakie dotykają nasz organizm ma swoje podłoże w nieuwolnionej, skumulowanej i stłumionej energii, a więc w nieuwolnionych, skumulowanych, nieprzepracowanych i stłumionych emocjach, uczuciach i myślach, wygenerowanych przez nas samych i odziedziczonych po naszych przodkach.
Z pożytkiem dla ludzkości, współczesna epigenetyka, oprócz bezwzględnych i niepodważalnych wyników badań naukowych, dostarcza ludziom nadzieję. W ciągu jednego pokolenia nie możemy, co prawda zmienić naszego DNA, ale możemy zmienić ekspresję genów, czyli na poziomie mentalnym, behawioralnym i somatycznym, poprzez budowanie świadomości możemy zmienić sposób, w jaki nasz umysł i nasze ciało reaguje na zagrożenia i negatywne bodźce napływające środowiska. Najogólniej rzecz ujmując, ekspresję genów możemy zmienić poprzez styl życia, zdrową dietę, sport, ruch, unikanie nadmiernej ekspozycji na negatywne informacje i bodźce, medytację, psychoterapię, spotkania z przyjaciółmi promieniującymi pozytywną energią, np. na Motankach.
Tekst jest formą podziękowania, jakie składam Magdzie Dorożale za pełną magii podróż w czasie do linii życia naszych słowiańskich praprzodków i mojej koleżance ze Stowarzyszenia MY! Wolna Gmina Buk, Kasi Wejmann-Wieczorek, której wrażliwość, inteligencja i otwartość umysłu stale mnie inspirują.
Iza Guderska

 

Odwiedźcie profil stowarzyszenia- TUTAJ.

WYDAWCA: CDS-LIDER Consulting & Doradztwo & Szkolenia ul. Powstańców wlkp 30 64- 320 Buk Adres redakcji: j.w. Bukowski Lider ISSN 1898-701X

Redaktor naczelny: Małgorzata Szlązak
Redaktor- Tomasz Giełda

Adres redakcji: ul. Niegolewskich 11a, 64-320 Buk
Test

Małgorzata
redaktor naczelny

 508 194 700
 biuro@cds-lider.com.pl

Jagoda

Jagoda
redaktor i reklama

 512 307 931
 jagoda.zuchlewska@gmail.com

Tomek

Tomek
redaktor i reklama

 796 064 410
 cdsgazeta@wp.pl